Warto dopowiedzieć choć trochę z tej historii, bo nie skończyła się w 1947 roku. W działaniach Urzędu Bezpieczeństwa Terenowy Oddział Samoobrony „Trembita”, utworzony po wojnie na bazie wsi Lubliniec Nowy i Lubliniec Stary, dotkliwie dawał o sobie znać także w 1951 czy w 1953 roku… A to ze względu na trudności w wyłapaniu jego członków – lublinieckich chłopaków.
Czym martwił się kapitan Burdziej?
W grudniu 1950 roku i w marcu 1951 roku agent „Kruk” doniósł dla UB w Koszalinie o 2 byłych członkach SKW „Trembita” i 2 z SKW z Dzikowa Nowego. Ukrywali się w Koszalińskiem, a następnie przedostali się na Zachód. Teraz pisali stamtąd listy do Anastaziji Czuby w Miłogoszczy pod Wałczem, Jurija Pyłypcia w Rusinowie pod Wałczem, Mychaja Proskury w Wałczu i Petra Nysa w Łękini koło Człuchowa. Szefostwo w Warszawie poinformował o tym w połowie kwietnia 1951 roku kapitan Burdziej, szef wydziału III WUBP w Koszalinie. Dawni partyzanci, pisał Burdziej, mieli wrócić wiosną 1951 roku do Polski, a koszalińskie UB mogło przeciwstawić im tylko agenta „Kruka”. W kwietniu 1951 roku przystąpiło do działania, jakkolwiek donosy „Kruka” mogły być nierzetelne, ale innego źródła informacji nie posiadało.
„Karmeluk” staje się „Kotlarewskim”
Tydzień wcześniej WUBP w Koszalinie wytypowało do werbunku Petra Kozija, niegdyś „Karmeluka”, człowieka z otoczenia rejonowego prowidnyka Ołeksandra Łaszyna „Łuha” z rejonu IV Okręgu II w Kraju Zakerzońskim. W kwietniu 1951 roku był po prostu pracownikiem tartaku w Kłębowcu koło Wałcza. W 1947 roku w czasie akcji „W” udało mu się bowiem dostać na Ziemie Zachodnie. Rok później został aresztowany wraz 14 dawnymi mieszkańcami obydwu Lublińców (m.in. Mychajłą Turczyńskim, Iwanem Tymciem, Mychajłą Szeremetą), figurantami rozpracowania o kryptonimie „Szpieg”. Sprawowali się nadzwyczaj dobrze, ponieważ wszyscy zostali zwolnieni: nikt nikogo nie wydał. Nie często zdarzały się takie sytuacje.
Wyszedł z aresztu także Kozij, wrócił do matki w Budach, dokąd przyjeżdżali do niego lublińczanie z Rusinowa czy Wołowych Lasów. Tymczasem Sekcja II Wydziału III WUBP w Koszalinie rozpracowywała go nadal. Swoje robił i agent „Kruk”. Stawka była wysoka, bowiem UB do 1951 roku nie zdołało aresztować aż 28 byłych członków SKW „Trembita”! Sprawa należała do trudnych: aresztowanych zostało aż 22 tych, kto był w tym oddziale samoobrony, a mimo takiej ilość źródeł informacji UB wciąż wiedziało niewiele. Przecież wiedza z protokołów zeznań, datowanych na II połowę 1947 roku, pod względem operacyjnym nie należała do świeżej.
Tym bardzie cenny był udany werbunek Kozija. Nastąpił 20 kwietnia 1951 roku w prywatnym mieszkaniu szefa PUBP w Wałczu. Mężczyzna nie chciał przyznać się do czegokolwiek aż do momentu, kiedy ubecy zagrali mu na emocjach: wspomnieli o zamordowaniu ojca przez bojówkę SB OUN pod dowództwem „Jaliwcia”. Teraz Kozij podał informacje o całym składzie „Trembity”: o 53 osobach (!). Ze spotkania z ubekami dawny „Karmeluk” wyszedł jako „Kotlarewski”. Zmiana pseudonimu mówiła wiele: z mściciela ludzkiej krzywdy stał się – pełnym humoru, niemal jak autor „Eneidy” (?) – agentem UB.
Jeden z nieuchwytnych: Mykoła Kułyk, członek SKW „Trembita”, w 1948 roku wydostał się z Polski na Zachód
W krainie jezior i Ukraińców
UB szukało członków „Trembity”także w Olsztyńskiem. Wraz zdeportowanymi lublińczanami trafili tam pod Kętrzyn i Węgorzewo. I tam nie rozporządzali agenturą. W maju 1951 roku informator „112” z Pasłęka, niegdyś łącznik SKW „Trembita”, w rozmowie z pracownikiem Sekcji II Wydziału III WUBP w Olsztynie stwierdzał:
… obecnie nie mam żadnych możliwości nawiązać kontakty korespondencyjne ani osobiste z ukrywającymi się członkami bandy UPA [z] kuszcza lublinieckiego ani ich rodzinami zamieszkałymi na terenie województwa olsztyńskiego.
Jednak w lipcu 1951 roku było już „lepiej”: źródło „0-13” z Węgorzewa miało informacje o znanych mu osobiście członkach lublinieckiej samoobrony. Naczelnik Wydziału II Departamentu III MBP, major Wróblewski, poinformował o tym WUBP w Koszalinie, przekazując też inwigilację z centrali na niższy poziom. „0-13”, najpewniej ktoś z Lublińca, jeszcze w maju zapodał skład oddziału „Trembita”: 15 osób. Do 50 trochę brakowało. UB zleciło mu zintensyfikować kontakty listowe z lublińczanami pod Wałczem i osobiste z tymi pod Węgorzewem.
Wiwisekcja resortu: potrzebna wiedza o SKW „Trembita”
W Koszalińskiem agent „Kruk” pracował intensywnie. Pozostawił po sobie dziesiątki donosów, ale bez treści o walorach operacyjnych. Od Anastazji Czuby dowiedział się tylko o listach do niej od niedawnego członka ukraińskiego ruchu oporu Mykoły Kulika z Zachodu.
Naczelnik Wydziału III WUBP w Koszalinie miał problem: pomimo tego, że rozpracowanie wstępno-agenturalne „C-2” – w tym na „Trembitę” – założono w czerwcu 1951 roku, to ciągle nie miał mocnych danych. Zwrócił się zatem do WUBP w Rzeszowie i w Olsztynie. Odzew był zapewne mizerny, stąd w końcu w lutym 1952 roku poprosił centralę w Warszawie o dane, gdzie lublińczanie odbywają kary. Odpowiedź pokazuje, że na początku lat 50. raczej nie istniała usystematyzowana wiedza o lublinieckim oddziale samoobrony (istnieją wprawdzie w odpowiedniej teczce spisy członków „Trembity”, ale nie ma pewności co do roku ich sporządzenia).
Widocznie koszaliński naczelnik przegapił to, że jego szef, major Wróblewski, jeszcze w lutym 1951 roku przesłał do nich akta sprawy Petra Kozija. Tam danych było niewiele w porównaniu z tym, co zawierały protokoły przesłuchań Mykoły Deneki, przesłane z Warszawy do Koszalina w ramach „C-2” w czerwcu 1951 roku. Koszalin dalej był pasywny, stąd w październiku 1951 roku sam dyrektor departamentu III, pułkownik Czaplicki, dał swojemu podwładnemu reprymendę za brak planów operacyjnych dla „C-2”, założonego przez koszalińskich ubeków jeszcze na początku czerwca tego roku.
Dopiero w marcu 1952 roku centrala przesłała do WUBP w Koszalinie swoje dane o osobach aresztowanych pochodzących ze wsi Lubliniec Stary i Nowy. Byli to: Stepan Karpiński, Iwan Brus, Dmytro Zinkiewicz, Michał Artymowicz, Iwan Walnicki, Hryćko, Mychajło Ważny, Iwan Topiło, Dmytro Sudyn. Źródła nie zostało podano. Major Wróblewski przyznawał, że dopiero Z chwilą ustalenia miejsca osadzenia innych byłych członków organizacji OUN-UPA, pochodzących z Lublińca Nowego i Starego, powiadomimy Was. To rozpracowanie wstępno-agencyjne traktował poważnie, miało nawet wiele mówiący kryptonim „C-2”, a więc nawiązywała do wielkiej operacji „C-1” z jej głównym bohaterem Leonidem Łapińskim „Zenonem” vel „Bogusławskim”.
Andrij Karpiński, członek SKW “Trembita”, nigdy nie dostał się w ręce UB, przechowując się wśród lublińczan do 1955 roku
Nawracanie pamięci…?
Wiedza siedziała w więzieniu. UB mogło swobodnie odwracać biegu czas i o rzeczywistość z 1945 roku pytać w 1950 roku Mykołę Denekę, więzionego w Barczewie po wyroku 15 latach pozbawienia wolności. W protokole dawnego „Dubenki”, urodzonego w Lublińcu Nowym w 1919 roku, znalazło się aż o 70 osób z „Trembity”. Deneka pamięć miał znakomitą. „Wolę” zeznawania, chociaż już siedział, także. Oto próbka:
Wankiewicz Andrzej, syn Stefana – pochodzi ze wsi Lubliniec Nowy. Posiadał broń, karabin KBK ruski, występował pod pseudonimem „Wuż”. Do bandy wstąpił w 1945 roku, daty dokładnie nie pamiętam. Brał udział w zasadzce na Wojsko Polskie w okolicach Lublińca Nowego, w wyniku czego dwóch żołnierzy zostało rannych, Jak również pełnił służbę wartowniczą w kuszczu, kopał bunkry oraz chodził ze mną jako łącznik między kuszcze lublinieckim a gorajskim i dzikowskim. W bandzie pełnił funkcję charczowego od 1946 roku do miesiąca kwietnia 1947 roku. Ostatni raz widziałem go wiosną 1948 roku w Barcianach powiat Kętrzyn. Gdzie obecnie przebywa, tego nie wiem.
Inni lublińczanie ujęci przez UB byli o wiele bardziej oszczędni w przypominaniu przeszłości, ale nie Petro Kozij, W kilku – łącznie około 20 kart – zeznaniach z kwietnia 1951 roku pozostawił on informacje o 59 członków SKW „Trembita”. Oto próbka jego stylu. Dotyczy jednej z lublińczanek, która powodowała paraliż aktywności resortu, Ewy Goch. W kontekście polowania na członków SKW „Trembita” UB otrzymała od Kozija takie, przykre dla siebie, dane:
Pytanie: Kogo znacie w członków i współpracowników OUN-UPA na terenie powiaty Wałcz?
Odpowiedź: Goch Maria i Ewa (siostry). Pochodzą z Lublińca Nowego, obecnie zamieszkałe w gromadzie Rusinowo powiat Wałcz. Czy one należały do orgzniaxacji OUN-UPA lub z nimi współpracowały na tamtejszym terenie, tego ja nie wiem. Natomiast gdy one mieszkały już na tutejszym terenie w lipcu 1947 roku, ja, będąc u wymienionych, spotkałem u nich w domu członka kuszcza „Trembita” Artymowicza Jana ps. „Serniuk”. Był on mój dobry znajomy, pochodził z Lublińca Starego, był razem ze mną w kuszczu. Na tutejszy teren jechał on w naszym transporcie, mając Goch Ewę jako swoją narzeczoną. Gdy ja u nich byłem, to „Serniuka” zastałem w mieszkaniu w 1948 roku jesienią, chciałem się zobaczyć z „Serniukiem”. Poszedłem do Goch Ewy, zapytałem się jej, gdzie jest „Serniuk”. Ta odpowiedziała mi, że on wyjechał, lecz dokąd, tego mi już nie powiedziała.
Warto zwrócić uwagę na ostatnie zdanie: Deneka w 1947, a Kozij w 1951 roku starali się określić miejsce przebywania dawnych strzelców „Trembity”. UB w Koszalinie mogło więc, ale i nie mogło przystąpić do pracy…
O przebiegu dalszego polowania na lublińczan w momencie pisania tego tekstu wiadomo jeszcze mało. W pozostawionych przez UB wielkich opisach strzelców „Trembity” w rubryce o agenturalnych możliwościach ich rozpracowania jakże często widniała bowiem uwaga: skład rodziny i obecne miejsce pobytu nieznane lub agentura nie ma z nim kontaktu. Dokładniej wyglądało to tak, przykład:
Artymowicz Jan ps. „Ołeń”, bliższych danych personalnych brak. Pochodzi z Lublińca Starego powiat Lubaczów. Obecnie ma przebywać na terenie województwa Szczecin lub Koszalin. Według danych informatora ps. „0-13” to „Ołeń” ukrywa się na terenie powiatu Wałcz województwo Koszalin u Artymowicza Mikołaja. Rysopis: wzrost niski, szatyn, lat ok. 38. W 1945 roku wstąpił do Bndy UPA i został przydzielony do kuszcza lublinieckiego, gdzie pełnił funkcję kucharza do lata 1947 roku. Z kim pozostawał w kontakcie, tego nie ustalono. Obecnie pozostaje w kontakcie z Artymowiczem Mikołajem i Stefanem zamieszkałymi na terenie powiatu Wałcz województwo Koszalin i na tym terenie się ukrywa. Rodzina w całości w 1946 roku latem wyjechał na tereny USRR. Z kim pozostaje obecnie w kontakcie korespondencyjnym ta rodzina, nie ustalono. Na ustalenie miejsca pobytu „Ołenia” nastawiony jest informator „0-13”, który pozostaje w kontakcie z synem Artymowicza Stefana – Mikołajem.
Na pytanie o to, czy lublińczanie po 1947 roku potrafili ochronić swoich przed represjami rządu państwa polskiego, można częściowo odpowiedzieć na podstawie książki „Lubłyneć Nowyj i Staryj – Istorija” z 2010 roku. Z umieszczonych w niej biogramów członków SKW „Trembita” (skąpszych jednak od zebranych przez UB) wynika, że w więzieniu w Polsce znalazło się 26 z pośród nich, ale 10 innych było tak dobrze chronionych przez członków rodzin i niedawnych współmieszkańców, że bezpieka się o nich nigdy nie dowiedziała i nie pozbawiła wolności. Znaczna część tych, którzy byli w „Trembicie”, ale w 1945 czy w 1946 roku roku wyjechali na Ukrainę radziecką, także miała to szczęście.
Andrij Komar „Buk”
W zwarciu z UB większość lublińczan miała klasę. Wrócę na chwilę do rozpracowania agenturalnego „Szpieg”, do jego części olsztyńskiej. Chodzi o Andrija Komara „Buka”, zastępcę dowódcy oddziału „Trembita”. Wsypał go w 1948 roku Kornelij Kozenko, referent gospodarczy nadrejonu „Baturyn”, syn lublinieckiego parocha. Komar przedostał się w 1947 roku pod Węgorzewo. Agentura – zapewne informator „0-13” – w ramach „Szpiega” doniosła w czerwcu 1949 roku, że nazywa się on obecnie Stefan Fil, zamieszkuje we wsi Olszewo. Po sprawdzeniu okazało się, że to jednak nie „Buk”, sprawdzano goi kilka razy i zawsze nic, itd. Po jakimś czasie UB jednak go odnalazło, ale Komar i tak zapisał cenną historię oporu osobistego: nawet będąc w więzieniu swoją postawą sprawiał ubekom dużo kłopotów.
Instynkt samoobrony
Do dziś nie ma ani jednej historii terenowego oddziału samoobrony. UB zgromadziła dużo informacji chociażby o lublinieckim terenowym oddziale samoobronie. Warte są wykorzystania, gdyby ktoś kiedyś chciał napisać historię SKW „Trembita”. Wtedy dzisiejsi wnukowie mogliby nie jedno dowiedzieć się o swoich dziadkach. Problemem może być jednak pytanie o to, czy nadal posiadają oni instynkt samoobrony…
Tekst napisany w oparciu o dokumenty z Archiwum IPN.