Sieniawa

SIENIAWA (ukr. Синява) – do 1947 r. wieś ukraińska w powiecie sanockim. Wg Wołodymyra Kubijowicza w 1939 r. liczyła 1230 mieszkańców, w tym 1100 Ukraińców, 110 Polaków, z których 70 na co dzień rozmawiało po ukraińsku oraz 20 Żydów [Kubijowicz, 76].

HISTORIA

WIEK XIX
W Sieniawie w 1833 r. urodził się w Hryhorij Hanulak (Григорій Гануляк; zm. w 1945 r. w Sanoku), ukraiński dziennikarz, wydawca, właściciel lwowskiego wydawnictwa „Rusałka”, w latach 1928-1933 przewodniczący Związku Kupców Ukraińskich we Lwowie, a także radca tamtejszej Izby Handlowo-Przemysłowej. Oprócz tego najbardziej znanego z Ukraińców związanych rodowodem z ta wsią urodzili się tu zasłużeni nauczyciele H. Sudomyr, A. Cap, bracia Iwan, Petro i Mychajło Wacławscy oraz żona Juliana Tarnowicza, publicysty, autora popularnych wydań poświęconych historii Łemkowszczyzny.

WIEK XX
W nocy z 20 na 21 czerwca 1945 r. Ukraińcy Sieniawy zostali napadnięci przez nieznany polski oddział zbrojny. W jego wyniku zamordowanych zostało kilkanaście osób, ciała kilku ofiar spłonęły w podpalonych zagrodach, istnieje podejrzenie, iż niektóre mogły zostać spalone żywcem, np. Petro i Dmytro Sudomyr. Napastnicy zabijali oraz rabowali majątek ruchomy, domagali się pieniędzy. Oprócz tego Ukraińcy, a więc 90 % mieszkańców wsi, usłyszeli, iż mają opuścić wieś w ciągu 24 godzin i wyjechać na wschód. Większość zmuszona została w ten sposób do ucieczki. Jednak nie wszyscy. Jak donosił wójt gminy Rymanów w piśmie do starostwa powiatowego w Sanoku z 28 maja 1946 r. … na terenie tutejszej gminy została przeprowadzona ewakuacja ludności ukraińskiej do ZSSR i została całkowicie ukończona z dniem 20 V 1946 w następujących gromadach: Wróblik Szlachecki, Ladzin, Sieniawa, Posada Górna, Deszno, Królik Polski, Królik Wołoski, Bałucianka, Wólka, Wołtuszowa, Zawoje, Wisłoczek, Tarnawka, Puławy, Rudawka Rymanowska. Równocześnie nadmienia się, że wszelka ludność ukraińska z powyższych gromad, jak i też z gromad czysto polskich, wyjechała do Rosji.

W latach 1945-1947 w ramach ukraińskiej administracji podziemnej Sieniawa posiadała kryptonim „Skorodne” i wchodziła w skład kuszcza „Makowa”. Na terenie wsi nie miały miejsca starcia zbrojnie pomiędzy UPA lub SB OUN a podziemiem polskim bądź wojskami podległymi rządowi w Warszawie. Jednak istnienie podziemia ukraińskiego nie uchroniło sieniawczan od deportacji do ZSRR (jedynym aktem sprzeciwu było zniszczenie w dniu 12 marca 1946 r. mostu na Wisłoku w Sieniawie).

W zbiorze dokumentów Akcja „Wisła” pod red. Eugeniusza Misiły nie ma danych o przeprowadzeniu deportacji w Sieniawie w 1947 r.

DOKUMENTY

Sprawozdanie Komisji z wyjazdu do gromady Sieniawa gmina Rymanów starostwo Sanok

w dniu 23.6.1945 r.

Komisja w składzie: ks. Borowiec Marian, przewodniczący Wojewódzkiej Rady Narodowej, Wróblewski Józef, inspektor Biura Kontroli Państwa przy KRS, mgr Misztal Alfons, naczelnik Wydziału Społeczno-Politycznego, mgr Miąsik Marcin, naczelnik Biura Prezydialnego WRN, por. Kołacz Michał z Wojewódzkiej Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, kpt. Janczak Antoni z Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej

            Powodem wyjazdu Komisji był napad i mord dokonany na mieszkańcach tej gromady.

            Dzień pogodny, miejscowość prześliczna, położona w kotlinie – wszędzie na wzgórkach duże lasy. Wieś zniszczona w czasie ostatnich działań wojennych. Na 220 domów spłonęło wówczas 113, czyli więcej aniżeli połowa. Ludność w 90% ukraińska. Na widok nadjeżdżających aut zdradza niepokój. Na skraju wsi mieszka zastępca sołtysa, w czasie ostatniego napadu ranny lekko w głowę oraz w rękę. Nie leży on jednak w łóżku, lecz pracuje koło gospodarstwa. Wraz z nim i kilkoma mieszkańcami gromady Komisja udaje się na miejsce, gdzie bandy dokonały pierwszego napadu. Był to dom na skraju wsi, niedaleko od domu sołtysa. Na miejscu zbrodni wygasły już zgliszcza, wśród nich przepalone żelaza ze sprzętu rolniczego. W środku resztki zwęglonego trupa konia – trupy ludzkie uprzątnięte. Jak cienie pomordowanych mężów zjawiają się z płaczem ich żony – trzy kobiety.

            Jako pierwsza składa zeznanie żona Sudomira Dymitra tej treści:

„Oto około północy z 20 na 21 banda uzbrojonych ludzi w liczbie około 15 (inni tu obecni twierdzą, że ludzi tych było więcej) otoczyła nasz dom. Czterech z nich po wybiciu szyby i wydarciu ram okiennych weszło oknami do domu. Ja zaczęłam głośno krzyczeć. Wówczas pod groźbą zastrzelenia mnie kazali zaprzestać krzyków i kłaść się na ziemi. Męża mego obszukali, pytając, czy nie ma broni. Nie znajdując u niego niczego, zaczęli plądrować mieszkanie. Zabrali wszystką lepszą odzież, bieliznę i buty. Następnie wyprowadzili męża z domu i poprowadzili go do brata, Sudomira Piotra, który mieszkał w sąsiednim domu”.

Jak następnie zeznaje żona tegoż Piotra Maria, napastnicy weszli do nich drzwiami, które otwarł sam mąż na zawołanie brata Dymitra. Ten bowiem wołał z pola: „Pietrek, otwórz!”, do czego, jak mówi żona, zmusili go napastnicy pod groźbą użycia broni. Otóż Piotr, nie podejrzewając niczego, otwarł bratu. Do mieszkania wtargnęło trzech ludzi z bronią gotową do strzału. W taki sam sposób, jak poprzednio, splądrowano dom, zabierając ponadto 2000 zł. gotówką. Po dokonaniu rabunku wyprowadzili Dymitra i Piotra Sudomirów, zaciągnęli ich do sąsiada Korłacza. Korłacza do otwarcia domu wezwali już obaj bracia Sudomirowie. Po wejściu tam bandytów słychać było ich krzyki „Oddaj pieniądze!”, a później strzały i cisza. Po chwili z domu Korłacza buchnęły płomienie. Płonął dom otoczony strasznymi postaciami uzbrojonych ludzi, a w nim leżały trupy trzech pomordowanych mężczyzn, kobiety i dziecka. W stajni rżał i bił kopytami uwiązany koń. Nikt nie mógł gasić ognia, gdyż bandyci strzelali gęsto z automatów.

Następnie udaje się Komisja na miejsce innych mordów w środek wsi. Tam zaczęli bandyci od domu Beka Andrzeja. Jak zeznaje jego żona Anna, ktoś z pola zawołał: „Jędrek, otwórz okno, coś ci powiem!”. Nie odzywali się jednak. Na powtórne takie wołanie Bekowie poznali głos sołtysa Bolanowskiego (z Sieniawy). Wówczas Bek odparł, że dziś nie wyjdzie, bo noc, jeżeli coś ma do niego, niech przyjdzie jutro. Sołtys zapytał jeszcze, gdzie śpi. Bek odpowiedział, że na strychu. (W jaki sposób zmusili bandyci do pójścia za sobą sołtysa Bolanowskiego, Komisja stwierdzić nie mogła, gdyż ten podczas wizji lokalnej przeprowadzonej przez Komisję był w Rymanowie). Teraz Bekowa otwarła drzwi ze strychu (wiatrak), by popatrzeć, kto tam jest na dole i zobaczyła osobnika w mundurze żołnierza polskiego. Chciała wówczas zamknąć drzwi i została powalona, i poraniona wybuchem granatu. Granat prócz jej lekkiego poranienia zranił w rękę 6-letnią córeczkę Marię. Nagle zobaczyli, że dom płonie. Wszyscy jego mieszkańcy zeszli do sieni. Przez okno padały granaty, przez drzwi strzały. Struchlała, zbita w jeden kąt sieni, grupka ludzi miała dwie alternatywy: spłonąć żywcem w trzeszczącym już od ognia domu albo też próbować ucieczki wśród kul – może uda się uratować życie? Obrali to drugie i otwarli drzwi od sieni, próbując uciec. Wtedy bandyci zaczęli strzelać. Od kul padli: zamężna siostra Anny Bek – Sudomir Zofia i jej dwoje małych dzieci oraz jej dwie niezamężne siostry Helena i Eugenia. Cało wyszli z sieni Andrzej Bek, żona jego Anna, ich dzieci Mikołaj i Maria oraz matka Maria Bek. W tym momencie ucichły strzały. Wówczas stara matka Maria Bek, chcąc ratować jedyny dobytek chłopski, jakim jest bydło, weszła do stajni, by je wypuścić. Wraz z nią poszły wnuki. Bydło wypuszczono, w wtedy to ktoś wrzucił do stajni granat – od jego odłamków ginie babka zaś wnuk Mikołaj, raniony ciężko w brzuchu, umiera w dzień w drodze do szpitala. Całe zabudowanie spłonęło ze wszystkim.

W następnym domu innego Sudomira, Piotra, napastnicy strzelają przez drzwi i okna. Z domu wychodzi jego 21-letni syn Antoni i pada przed progiem. Za nim wychodzi jego 12-letnia siostra Maria – jej też nie darowali życia. Banda zapala dom, a wtedy wybiega z niego ojciec, który po prostu cudem uchodzi z życiem, gdyż wszyscy strzelają za nim. Dopada do najbliższej szopy, z niej ucieka w pola i jak goniony zając zaszywa się w zboża. Gdy bandyci zajęci byli ojcem, uciekła z płonącego domu jego żona Zofia z dwojgiem dzieci – synem Eugeniuszem i córką Antoniną. Chronią się oni w stojącej na uboczu piwnicy.

Od tych płynących domów zapaliły się domy sąsiednie, jak Wacławskiego, Kuzymki, Pawła i Kuzymki Teodora. Tu bandyci nie strzelali do nikogo, pozwolili nawet wypuścić bydło. Dalej podpalili dom Andrzeja Łusika – jego samego wyprowadzili uprzednio na podwórze i zastrzelili. Bratanka jego, Mikołaja, wśród ucieczki zraniono, zaś siostrę Annę ciężko ranili. Umiera ona w chwilę później.

Tak to w iście bandycki sposób zabiła banda 19 osób zaś raniła 9, z których 2 umiera później wskutek ran, czyli łącznie zginęło 21 osób. Domów spalono 9, ponadto 2 stodoły.

Sieniawa to wieś cicha, spokojna, nigdy zatargów nie mająca, żadnych ostrzeżeń od nikogo nigdy nie otrzymywała, aż tu nagle wśród tej głębokiej nocy przesyconej zapachem sosen z okolicznych lasów, tej prawdziwej pięknej czerwonej nocy – na śpiących spokojnшe mieszkańców – zdradziecki napad, mordy, grabieże, krzyki, chaotyczna strzelanina.

Jak to długo jeszcze? Wieś już swoją tragedię przeszła. Przecież przeszło pół wsi spłonęło w czasie działań wojennych –  dzisiaj dochodzi do tego jeszcze 10% . Na co się to komu przyda? Wróg zniszczył kraj wzdłuż i wszerz. Mordował w prawo i lewo – dziś robią to swoi. Kiedy nadejdzie opamiętanie? Robią to swoi. Bo przecież po zbadaniu sprawy i zasięgnięciu języka Komisja doszła do przekonania, że mord i grabieże były planowo przeprowadzone. Dokonały tego bandy miejscowe z dobranymi z innych okolic kompanami oraz dezerterami wojskowymi. Morderstwa zdradzają [słowo nieczytelne – B.H.] zemsty na tle dawniejszych porachunków.

Pierwsze wiadomości, jakoby bandyci przyjechali do wsi autem ciężarowym, nie potwierdzają się, gdyż nikt z mieszkańców Sieniawy auta nie widział ani też pracy (warkotu) nie słyszał.

Cztery nieczytelne podpisy odręczne.

Źródło: AIPN Rz 0057/19, t. 1, Sprawozdanie Komisji z wyjazdu do gromady Sieniawa gmina Rymanów starostwo Sanok w dniu 23.6.1945 r., k. 172–173.

WSPOMNIENIA

Fragment relacji  Ołeksandra Kyryczuka i Stepana Nyszczuka o mordzie na Ukraińcach w Sieniawie dokonanym przez mieszkańców sąsiednich polskich wsi

            […] „Ja, Marija Andrijiwna Bek, urodzona w 1940 roku, Ukrainka, opisuję wszystko, co się stało. W nocy usłyszeliśmy wystrzały. Nasz dom otoczono, rozlegały się strzały. Dom zaczął się palić, wszystko zaczęło padać. Potem zrobiło się cicho… Otworzyliśmy drzwi i chcieliśmy uciekać. Nagle rozległ się wystrzał i wszyscy w sieniach popadali. Byłam ranna w lewą rękę, mama też. Babcia wyjrzała ze stajni na dwór i ją zastrzelili. Siostra ojca Hala tydzień temu wróciła z Niemiec z przymusowych robót na faszystów, chciała uciekać z walizkami, ale z nimi się spaliła. Spłonęło całe nasze gospodarstwo, wraz z nim babcia i jej trzy córki: Hala, Zosia i Jewhenija razem z 2 dzieci. Mój 13-letni brat został ranny w brzuch… Wieźli go do szpitala, ale po drodze zmarł. Tak jednego dnia zginęło 7 członków naszej rodziny. Żywy został tylko tato, mama i ja”.

Na tym krwawa orgia w Sieniawie się nie skończyła. Następnymi ofiarami stały się rodziny braci Petra i Dmytra Sudomyrów. W obydwu domach grabież przebiegała według tego samego scenariusza.

„… Polska banda wybiła okna i wskoczyła do domu – wspomina Marija Mychajliwna Sudomyr. – Zaczęłam krzyczeć, a oni nastawili automaty i wysyczeli: «Cicho, strzelam!». Męża Petra i jego brata Dmytra pod muszką automatu zmusili położyć się na podłogę, a sami w tym czasie rabowali i niszczyli szafy, zegar […]”. Zabrali z sobą obydwu Sodomyrów.

Po pewnym czasie zajął się dom Korwaczów. Sofia Hryhoriwna Sudomyr rzuciła się sąsiadom na pomoc, ale bandyci zobaczyli jej postać w życie i zaczęli strzelać. Utraciła przytomność, leżała do rana w polu, zostawiając w domu dwoje przestraszonych dzieci. Rano dowiedziała się, że ciało jej męża Dmytra spaliło się w domu Korwaczów. Razem z nim zginął jego brat Petro. Żona Marija Mychajliwna nie dała rady go uratować.

„Wbiegłam do płonącego domu, złapałam męża za ręce i wyciągnęłam na podwórze. W tym czasie zaczęli strzelać w nasz dom. Pobiegłam do swoich dzieci, męża zostawiłam. Nad ranem sąsiedzi pomogli mi przynieść jego ciało do domu. Kule przeszyły go po trzykroć: raz po piersiach, drugi raz niżej, trzeci – wyżej kolan…”.

Od Korwacza domagali się pieniędzy. Nie znaleźli niczego, aby się nasycić, podpalili dom. Zostało tam dwoje malutkich dzieci: 3-miesięczny Jewhen i 2-letnia Dozia. Cudem udało się im uratować. A gospodarz wraz z sąsiadami zginął w płonącym domu.

W ciągu jednej nocy w Sieniawie utraciło życie kilkanaście ludzi, wśród nich połowa dzieci. […]

Źródło: O. Kyryczuk, S. Nyszczuk, s. Syniawa, w: Deportaciji…, t. 3: Spohady, Lwiw 2002, s. 385–386.

FOTOGRAFIE HISTORYCZNE

CERKIEW
Cerkiew pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Fotografia z wydania Szematyzm hreko-katołyćkoho duchowenstwa Apostolśkoji Administraciji Łemkowszczyny 1936, Lwiw 1936, s. 130. Rysunek wykonany na podstawie powyższego zdjęcia pochodzi z albumu: Ołeh Iwanusiw, Cerkwa w rujini, St. Catharines 1987, s. 311.


Panoramy
Na pierwszej fotografii widok na rzekę Wisłok pod Sieniawą w miejscu, które po wojnie zalane zostały przez zaporę wodną.Na drugiej widok od tyłu na kryty strzechą dom biednej rodziny przedwojennej. Stan na 1967 r., niedługo potem został rozebrany.

Kolekcja rodziny Raków
Rakowie byli zamożną i narodowo świadomą ukraińską rodziną z Sieniawy, deportowaną w 1947 r. w ramach akcji „Wisła” na Ziemie Zachodnie. Kolekcja dokumentuje niektóre ważne momenty z jej historii w latach 30-40 XX w.
OPIS fotografii: nr 1. Maria Rak (panieńskie nazwisko Jachwan) z synem Michałem na rękach, obok niej brat Paweł Jachwan; na pierwszym planie jej synowie Jan i Antoni, Sieniawa 1927 r.; nr 2. Ślub najstarszego syna Zofii Korwacz Andrzeja; pierwsza od lewej siedzi Zofia Korwacz, pośrodku synowa, po prawej syn Andrzej Korwacz; na drugim planie córki Zofii Julia i Maria, Sieniawa ok. 1925 r.; nr 3. Julia Skrabut (ur. w 1906 r.) z córkami Nadzieją (ur. w 1926 r.) i Lubomirą (ur. w 1925 r.); zdjęcie fotografa w Rymanowie, koniec lat 30. XX w.; nr 4. Antoni Rak (w ukraińskiej koszuli) z sieniawskimi kolegami; Antoni ukończył 6-klasową szkołę podstawową w Rymanowie, potem kilka kursów, dzięki czemu za okupacji i po wojnie pracował w urzędach gminy, Sieniawa 1940 lub 1941 r.; nr 5. Lubomira Skrabut, przedszkolanka w Króliku Polskim k/Rymanowa na początku lat 40.; nr 6. Ślub Lubomiry Skrabut i Antoniego Raka, Sieniawa 30 stycznia 1943 r.; nr 7. Rodzina Raków na Ziemiach Zachodnich po deportacji w 1947 r.: na kolanach Lubomiry Rak siedzi jej córka Halina, na kolanach Antoniego Raka jego syn Emil; za nimi Julia i Nadzieja Skrabut, wieś Brzezie, późna jesień 1947 r.

DZIEDZICTWO UKRAIŃSKIEJ KULTURY MATERIALNEJ
Wyniki monitoringu z lat 2010-2011.

CERKIEW i dzwonnica
Świątynia drewniana pod wezwaniem Narodzenia NMP, zbudowana w 1874 r. W latach 80. XX w. podczas remontu parafia rzymskokatolicka usunęła 2 banie, nad prezbiterium i nawą główną, zamieniając je sygnaturką nad nawą główną. Była cerkwią parafialną, do której w 1936 r. uczęszczało 53 wiernych z Moczarnego-Bartoszowa i 51 z Głębokiego.


Dawna zabudowa
Przedwojenny dom mieszkalny i szkoła.

KAPLICZKA

CMENTARZ
Na cmentarzu znajdują się groby ofiar napadu z czerwca 1945 r., jednak nie wszystkie mają nagrobki i tablice memoratywne.