ГВОЗДЯНКА (pol. ) – do 1945 r. wieś ukraińska w powiecie rzeszowskim. W 1939 r. liczyła 490 mieszkańców, w tym 300 Ukraińców, 190 Polaków [Kubijowycz, 112].
HISTORIA
„W kwietniu [1945 r.] nieznani sprawcy zabili w Gwoździance rzekomo aż 166 osób” [Pisuliński, 283]. Ilość ofiar jest przesadzona. Mordu dokonali najprawdopodobniej polscy sąsiedzi z Niebylca, powodowani chęcią zagrabienia majątku, który chcieli zabrać z sobą na Ukrainę mieszkańcy Gwoździanki (ich ucieczka przez następnymi mordami nastąpiła w maju 1945 r.). Relacje o mordzie prawie nie są znane. Do wyjątków należy relacja: M. Chomiak, Tragedia wsi Gwoździanka, w: Kyczerska Łemkowyna. Opowieść o Rusinach krośnieńskich, pod red. S. Dubiela-Dmytryszyna, Krosno s. 215-216.
Krytyczne odczytanie wydarzeń w Gwoździance na:
https://www.podkarpacie.media.pl/index.php/epizody-z-historii-regionu/3412-mier-przysza-noc
Deportacja z 1947 r., znana jako akcja „Wisła”, nie miała we wsi miejsca.
DOKUMENTY
Sporządzony przez proboszcza Niebylca, ks. Franciszka Murasa, wykaz 14 Ukraińców zamordowanych w marcu 1945 r. przez członków AK
- Stefan Rędziniak, s. Jana i Anny Machoś, ur. 8 IV 1897 r., zmarł 17 III 1945 r.,
- Katarzyna Naczas, c. Józefa i Anny Czurczak, ur. 15 VI 1904 r., zmarł 17 III 1945 r.,
- Paweł Rędziniak, s. Stefana i Katarzyny Naczas, ur. 26 VII 1926 r., „”,
- Władysław Dzindziś, s. Jana i Julii Lewczak, „”,
- Katarzyna Rędziniak, c. Aleksandra i Rozalii Czurczak, ur. 3 III 1877 r., „”,
- Maria Klofas, c. Jana i Katarzyny Rędziniak, ur. 10 XII 1911 r., „”,
- Elżbieta Klofas, c. Jana i Katarzyny Rędziniak, ur. 10 XII 1913 r., „”,
- Józef Czurczak, s. Piotra i Ewy Rędziniak, ur. 17 VII 1914 r., „”,
- Maria Rędziniak, c. Błażeja i Rozalii Rędziniak, ur. 1885 r., „”,
- Władysław Rędziniak, s. Grzegorza i Marii Leszczak, ur. 24 VIII 1924 r., „”,
- Rozalia Rędziniak, c. Grzegorza i Marii Leszczak, ur. VI 1915 r., „”,
- Eugeniusz Sas, s. Grzegorza i Anny Leszczak, ur. 1923 r., „”,
- Maria Naczas, c. Józefa i Anny Czurczak, ur. 26 VII 1897 r., zm. 12 V 1945 r., „”,
- Wincenty Czurczak, s. Jana i Marii Matłosz, ur. 30 III 1893 r., zm. 9 VIII 1945 r., „”.
Rękopis, oryginał. AIPN Rz 107/689/1, Wykaz pomordowanych w Gwoździance [w] 1945 r., 9 III 1945 r., k. 63.
Fragment protokołu przesłuchania świadka Teresy Czurczak przez funkcjonariusza MO w Niebylcu na temat mordu członków AK na 3 Ukraińcach
W nocy 17 marca 1945 r. około godziny 21.30 zapukał do mego domu Sas Jurko (obecnie jest ZSRR) i powiedział przez okno: „Puszczaj do mieszkania, bo ja idę do was”. Więc siostra moja otworzyła drzwi, do mieszania weszło trzech osobników i Sas Jurko z nimi, którzy zaświecili lampę i powiedzieli do mego męża, leżącego wówczas na łóżku, ażeby wstał, więc mąż mój wstał. Osobnicy powiedzieli żeby mąż szedł z nimi i zapytali kilkakrotnie, jak się mąż nazywa, na co mój mąż powiedział, że się nazywa Czurczak Józef, więc kazali mu, żeby wstał z ziemi i poszedł z nimi, więc mój mąż to uczynił. Osobnicy odchodząc z domu powiedzieli do mnie, że mąż za dwie godziny wróci do domu, natomiast Sasowi Jurkowi powiedzieli, żeby został u mnie w domu i nie wychodził aż mąż mój wróci. Jak poszli, tak już więcej nie wrócili. Aż dopiero na drugi dzień rano ja poszłam i znalazłam męża zastrzelonego w piwnicy Rędziniaka Stefana, który wraz ze swoją żoną też leżał w piwnicy zastrzelony.
Oryginał, rękopis. AIPN Rz 107/689/1, Protokół przesłuchania świadka T. Czurczak, 24 II 1948 r., k. 44.
Fragment protokołu przesłuchania Mieczysława Pięty przez oficera śledczego WUBP w Rzeszowie na temat jego udziału w mordzie członków grupy AK na 14 Ukraińcach
W dniu 17 III 1945 r. z rozkazu „Kotwicy” z 18 ludźmi miałem się wstawić na zbiórkę do wielkiego lasu w Sołonce, gdzie wtedy był ze mną Data Aleksander i wszyscy, uzbrojeni, udaliśmy się na tę zbiórkę, gdzie po przybyciu na wyznaczone miejsce czekał tam „Kotwica” razem z koło 20 ludźmi, a po zejściu się „Kotwica” oświadczył nam, że Ukraińcy mordują Polaków i dostał on rozkaz przeprowadzenia pacyfikacji w miejscowości Gwoździanka gmina Niebylec powiat Rzeszów. Z tej zbiórki wszyscy udaliśmy się do wyżej wymienionej miejscowości, gdzie zostaliśmy podzieleni na 7 grup, do której wchodziło 7 osób i przed samą wioską zatrzymaliśmy się, a „Kotwica”, posiadający listę tych osób, których mieliśmy zastrzelić […] dał każdej grupie nazwisko i imię, do którego domu grupa ma się udać i wykonać wyrok, gdzie w tym czasie zostało zamordowanych 14 osób, których nazwisk nie znam. Po dokonaniu morderstwa zabraliśmy elementom konie, krowy i inne rzeczy ruchome, które złożono na furmanki i nie przypominam, którzy członkowie pojechali, natomiast my udaliśmy się w innym kierunku.
Odpis, maszynopis. IPN Rz 050/1845, Protokół przesłuchania M. Pięty, 15 VIII 1951 r., k. 45.
Fragment protokołu przesłuchania Władysława Grysa przez oficera śledczego WUBP w Rzeszowie na temat jego udziału w mordzie członków AK
W marcu 1945 r., dnia nie pamiętam, brałem udział w zamordowaniu 14 osób narodowości polskiej [powinno być: ukraińskiej] w gromadzie Gwoździanka powiat Rzeszów. Było to, że dnia pewnego powiadomił mnie o tym Homaniuk ps. „Kotwica”, że pójdziemy w dniu dzisiejszym do Gwoździanki zaatakować Ukraińców. Ja na propozycję tą zgodziłem się. Zabrałem broń, automat niemiecki wraz z nabojami, który miałem już u siebie na przechowaniu od stycznia, który to automat był własnością Homaniuka ps. „Kotwica”. Zabrałem broń, równocześnie powiadomiłem jeszcze o tym członków Łutrzyckiego Władysława i Kurosza Władysława zamieszkałych Lecka powiat Rzeszów (obecnie gdzie zamieszkali, tego nie jest mi wiadomo), z którymi wspólnie, uzbrojeni w broń, udałem się do lasu tyczyńskiego na leśniczówkę. Po przyjściu do lasu spotkaliśmy grupę ludzi czekających, uzbrojonych w broń, nieznanych. Do grupy tej przyłączyliśmy się i w ogólnej liczbie około 30 uzbrojonych pod dowództwem Homaniuka ps. Kotwica udaliśmy się do gromady Gwoździanka.
Po przyjściu do gromady Gwoździanka główny dowódca „Kotwica” podzielił całość grupy na kilka małych grup, od 6–8 ludzi w jednej grupie. Grupy te miały listy spisu ludności, których mieli zwinąć i po kolei porozchodzili się w głąb wsi. Ja również później przyłączyłem się do jednej grupy pod dowódcą ps. „Leszek” w liczbie około 5. Poszliśmy do jednego domu, gdzie ja stałem w tym czasie na polu, a kilku nieznanych mi wpadło do mieszkania, gdzie w domu tym został zastrzelony jeden mężczyzna, którego ja sam widziałem. Kto zastrzelił tego, ja nie wiem. Następnie z domu tego zabraliśmy garderobę i jedną krowę, którą ja później prowadziłem.
Po czym następnie udaliśmy się drogą przez wioskę, to w tym czasie słyszałem strzelaninę po całej wsi. Po chwili czasu zebraliśmy się w jednym miejscu, to dowiedziałem się, że zostało zastrzelone w tej wiosce około 14 osób cywilnych i dwóch milicjantów rannych i rozbrojonych. Na zbiórce tej również widziałem, co zostało zabrane podczas tego napadu, a to: parę koni z wozem, parę koni bez wozu, trzy krowy, jeden buhaj i dużą ilość garderoby i inne rzeczy, których dokładnie ja nie widziałem. Następnie udaliśmy się w stronę lasu tyczyńskiego. W drodze ja otrzymałem krowę z tego i wraz z bronią i krową udałem się do domu. Co zrobiono z resztą tego wszystkiego, tego ja nie wiem. Ja z krowy tej później dałem część dla dwóch nieznanych mi z Tyczyna i dla Łustrzyckiego Władysława zamieszkałego Lecka powiat Rzeszów, który również brał udział w tym napadzie.
AIPN Rz 25/1529, Protokół przesłuchania podejrzanego W. Grysa, 29 VI 1948 r., k. 13–14.
WSPOMNIENIA
Tłumaczenie na język polski relacji M. Chomiaka o mordzie na Ukraińcach we wsi Gwoździanka, zamieszczonej w kwartalniku „Łemkiwszczyna” nr 4 z 1987 r.
[…] W 1945 r. nastąpiła repatriacja. Do Bonarówki przyjechali agitatorzy zapisywać ludzi na wyjazd na Ukrainę. Obiecywali raj na ziemi. Ludzie nie mieli wyjścia. Polak – wróg i Moskal też wróg, ale lepiej między swoimi… Zapisali się… Gwoździanka przyłączyła się do Bonarówki, nastąpił czas wyjazdu, kwiecień 1945 r. Ludzie żegnali się. Była to ostatnia noc Gwoździanki.
W nocy polscy „rycerze” otoczyli wieś. Wdzierali się do chaty każdego, kto był zapisany na wyjazd. To nie był tatarski napad ani napad drapieżnych zwierząt. To był napad polskich hien, spragnionych krwi ukraińskiej. Ludzie wyciągano z chat, przywiązywano do drzew, do płotów, wieszano dla zabawy, wycinano nożami na piersiach tryzuby i krzyże, odcinano ręce, podcinano gardła. Moją znajomą, Katrię Radżyniak, która wyszła za mąż za Ukraińca, przywiązano do drzewa obok chaty, odcięto piesi i dano do ssania małym dzieciom, których miała dwoje. Do rana wszyscy byli martwi. Jej siostrę Rozalię zamordowano w ten sam sposób. Najmłodszą 19-letnią Sofiję, która wyszła za mąż za Polaka, zostawiono przy życiu. Kiedy jednak zobaczyła, jak męczą jej siostry, dostała szoku i zaczęła krzyczeć. Wówczas jej własny mąż zabił ją na miejscu. „Hulanka” trwała do rana. To wszystko, co ludzie mieli zabrać ze sobą, napastnicy zostali rozkradli i wywieźli „między swoich”.
Szczęśliwcy zdołali uciec i dali znać do Bonarówki, odległej o 30 km, gdyż bliżej ukraińskiej wioski nie było. W Bonarówce stacjonowała jednostka sowiecka, w której byli też Ukraińcy. Od razu wysłano „karną” kompanię, 20 wozów z końmi i żołnierzami oraz 20 uzbrojonych w tym dniu wiejskich chłopców. Koło południa przyjechali na miejsce. Zastali straszny obraz: przy każdej chacie w kałużach krwi leżały zmasakrowane ciała. Polskie szumowiny już uciekły bojąc się, że może ich spotkać odwet. Dowódca grupy kazał ściągnąć wszystkich zabitych w jedno miejsce. Naliczono 166 osób. Wykopano wspólną mogiłę i posłano do najbliższej wioski po polskiego księdza, aby pochować tych nieszczęśliwców. Kompania wróciła do Bonarówki bez ludzi i bez mienia. […]
Tragedia wsi Gwoździanka, w: M. Siwicki, Dzieje konfliktów polsko-ukraińskich, t. III, Warszawa 1994, s. 219–221.
KOMENTARZE
BIBLIOGRAFIA
DZIEDZICTWO UKRAIŃSKIEJ KULTURY MATERIALNEJ
Wyniki monitoringu z czerwca 2016 r.
CERKIEW
Świątynia pod wezwaniem św. Kosmy i Damiana, wzniesiona w 1625 r. [Szematyzm 1936, 78].
KAPLICZKI
Pierwsza kapliczka stoi przy drodze do wsi z Niebylca, po prawej stronie; druga też przy drodze, po prawej stronie, w obrębie sadyby; trzecia to kapliczka Dzindziów i na ich placu. Ta rodzina, jak powiedziała mieszkanka domu, nie wyjechali na Ukrainę w 1945 r. Został Iwan Dzindzio z żoną Heleną. Kiedyś kapliczka stałą przy starej drodze, która w tym miejscu skręcała ostro w dól, w koryto potoku. Ostatnia kapliczka, sfotografowana podczas remontu, stoi na przysiółku Ścieżki. Wg Janiny Leszczak, sołtyski, ma ponad 150 lat. Stoi na placu Ukraińca Petra Leszczaka. Skradziono z niej figurkę MB z drzewa lipowego ok. 1990 r. Według tej informatorki mordy na Ukraińcach w 1945 r. miały miejsce w całej wsi.
CMENTARZ
Nagrobki sprzed 1947 r. Przeważają nazwiska Redziniak, Czurczak i Leszczak.
Nagrobki po 1947 r.
KAPLICA cmentarna